Nadmorska przygoda cz.2

Płynęli już jakiś czas w stronę słońca. Przy ogromnym kole sterowym stał siwobrody rybak, a niedaleko na pokładzie siedział Tygrysek, wcinając nowe chrupki. Były to zakupione w nadmorskim sklepie splecione kukurydziane pałeczki, idealnie nadające się na taką wyprawę. Chłopiec raz po raz z dumą spoglądał na swój nowy tatuaż, który znalazł w paczuszce smakołyków, a teraz dumnie prezentował się na ręce.

– Super, że ktoś pomyślał o dzieciach. My też mamy prawo nosić tatuaże – stwierdził z przekonaniem.

– Mój mały marynarzu – rzekł nieoczekiwanie pan rybak. – Chyba zbliża się do nas burza. Widzisz tę chmurę nad horyzontem?

Faktycznie, w oddali widać było dużą, czarną chmurę, która szybko się zbliżała w kierunku statku.

– I co teraz będzie? – zapytał przestraszony Tygrysek.

– Sztormy, burze na morzu, to dla nas, rybaków nic szczególnego. Ale lepiej mieć się na baczności – usłyszał poważną odpowiedź.

Nie minęło wiele czasu, gdy chmura zaciemniła całe niebo. Zerwał się porywisty wiatr, a morze stało się wzburzone i nieprzyjazne. Niewielki kuter z trudem dawał sobie radę na coraz większych falach, podskakując niczym piłka. Sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna. Naraz z wodnej kipieli wynurzyła się wielka postać – wyglądała dostojnie i groźnie. Była odziana w sieci rybackie, ciało miała pokryte tatuażami, a w jednym ręku trzymała coś, co wyglądało trochę jak widły. Na głowie tej dziwnej postaci tkwiła ogromna korona, a całość wieńczyła biała broda do pasa.

– Kim jesteś? – zapytał z trwogą w głosie Tygrysek. Był przerażony sytuacją, żałował, że dał się namówić na wyprawę.

– Nie wiesz? Jestem Neptunem, władcą mórz i oceanów! – odpowiedział mu basowy głos, tak donośny, że zagłuszał szum fal i świst wiatru. – Zamierzam zabrać ten statek i was do swojego królestwa. Wystarczy jedno dotknięcie moim trójząbem – tu wskazał na burtę kutra trzymanymi w ręku widłami – a pójdziecie pod wodę.

– Ale ja nie chcę do twojego królestwa! – rozpłakał się chłopiec. – Chcę do mamy i taty!

– Teraz już należysz do mnie! – oświadczył Neptun.

Wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna, że kuter za chwilę pójdzie na dno pochłonięty przez wzburzone fale, gdy nagle….

– Chwileczkę, panie i władco! – dał się słyszeć pisk dochodzący spod wody. – Mój królu, najwspanialszy Neptunie, to jest Tygrysek. Pamiętasz, gdy opowiadałam ci, że oddał mi swoje ostatnie życzenie?

Była to malutka fląderka. Ta sama, którą kilka dni wcześniej nasz mały bohater uratował z sieci.

– Tygrysek? – ryknął Neptun swoim tubalnym głosem. – Pamiętam. To było uczciwe i piękne. Hmmm… – tu podrapał się w brodę, wyraźnie nad czymś się zastanawiając. – Władca mórz jest surowy, ale sprawiedliwy. Za to, co zrobiłeś dla naszej fląderki, puszczę was wolno. Zamiast do mojego królestwa wylądujecie na wyspie i wrócicie do swojego świata. Na ziemi potrzeba dobrych uczynków, takich jak twój, Tygrysku!

Neptun zniknął w kipieli. Nie minęła chwila, a chmury rozstąpiły się i wyjrzało słońce. Fale gdzieś zniknęły, a morze było gładkie, jak dawniej. Nastała cisza.

Naraz kutrem coś wstrząsnęło. To dziób zarył w piach plaży. Dopłynęli właśnie do wyspy – tak jak zapowiedział władca mórz. Z daleka było widać palmy kokosowe i małe kraby bawiące się w płytkiej wodzie. Tygrysek zeskoczył z kutra wprost na piasek. Był kompletnie umęczony ostatnimi wydarzeniami, zapragnął choć na moment się zdrzemnąć.

Przez sen usłyszał cichy szum fal i krzyk śmiejących się ludzi. Otworzył oczy. Plaża była pełna wczasowiczów, zaś nieopodal ujrzał tatę i mamę grających w piłkę. Słonko przygrzewało, a wiaterek dawał przyjemnie orzeźwienie.

– Czy mi się to wszystko przyśniło? – zapytał siebie, przypominając szybko historię z rejsem na kutrze, nagłym sztormem, Neptunem i cudownym ocaleniem przez fląderkę. – Tak, jednak mi się przyśniło – stwierdził z przekonaniem po dłuższym namyśle.

W tym momencie wzrok Tygryska padł na rękę, na której tkwił… świeżutki tatuaż. A obok kocyka leżała paczuszka splecionych pałeczek kukurydzianych – takich samych, jak te, które kupił w sklepie przed wyprawą na statku.

Wszystko to było bardzo, bardzo dziwne…

Tygrysku, widziałem się z panem rybakiem. Tym z portu – zagadnął zziajany tata, który właśnie przybiegł za uciekającą piłką. – Kazał cię pozdrowić i zaprosił na rejs kutrem. To jak, idziemy?

Autor: Dominik Szczap

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bajki