I nadeszły wakacje. Na ten czas wszystkie dzieci czekają z utęsknieniem od wielu miesięcy. No bo prócz tego, że pogoda cudowna, to codziennych obowiązków jest znacznie mniej: na przykład nie trzeba wstawać wcześnie rano. A przedszkole czy też szkoła powrócą dopiero za dwa miesiące. Dla Tygryska był jeszcze jeden dodatkowy powód radości z wakacji: rodzice mieli urlop, na który cała rodzina zaplanowała wspólny wyjazd nad morze. Zapowiadały się fantastyczne dni.
Gdy po długiej podróży dojechali do nadmorskiego miasteczka, przywitało ich piękne słoneczko i krzyk mew. Zaciekawieni tymi niezwykłymi odgłosami wybrali się na krótki rekonesans po okolicy. Ich celem były kutry i statki w pobliskim porcie. Chłopiec od dawna marzył, by na własne oczy zobaczyć prawdziwy statek. Kto wie, może nawet uda się wejść na jego pokład?
Szli boso, szeroką plażą tuż nad brzegiem morza, a łagodne fale przyjemnie obmywały stopy. Nad głowami krążyły skrzeczące mewy. Tygrysek na tę wycieczkę zabrał chrupki kukurydziane o smaku serowym. Teraz sięgał raz po raz do paczuszki, pałaszując ze smakiem jej zawartość. W pewnym momencie nieopatrznie potknął się, a kilka chrupek upadło na piasek. Niemal natychmiast zleciały się zaciekawione mewy.
– Mniam, mniam, mniam – zaskrzeczała jedna chwytając dziobem chrupkę.
– Pyyyszne – dodała druga z zachwytem.
Wędrujący, obserwując tę scenę, roześmiali się w głos i ruszyli dalej. W końcu dotarli do portu. Panował w nim ogromny ruch: jedne statki wychodziły w morze, inne właśnie z niego wracały. Tata zatrzymał się na chwilę, by w sklepiku kupić pamiątki, zaś Tygrysek patrzył z zapartym tchem, jak przy nabrzeżach uwijali się rybacy, którzy z dopiero co przybyłych z morza kutrów wynosili kosze i pojemniki ze świeżymi rybami. Wszystko wyglądało fascynująco.
– Ojej, a co to za ryby? – zapytał głośno wskazując na jeden z koszy. Pierwszy raz w życiu widział tyle ryb w jednym miejscu.
– Te duże to dorsze, a te płaskie to flądry. Właśnie je wyłowiliśmy – powiedział z uśmiechem pan w czapce, który akurat schodził z pokładu kutra. Miał długą, siwą brodę, a w ustach prawdziwą fajkę. Był najprawdziwszym marynarzem-rybakiem. Uwagę Tygryska zwróciło coś jeszcze: na ramieniu pana z brodą widniała wytatuowana wielka kotwica. Nasz mały bohater wiedział z przeczytanych książek, że właśnie taki symbol nosi wielu marynarzy.
– Ech – pomyślał – też bym chciał mieć tatuaż. Tylko, że rodzice nigdy się na to nie zgodzą. No chyba, że byłby naklejany. Ale gdzie go znaleźć?
Naraz usłyszał cichutki pisk dochodzący z jednego z koszyków. Zaciekawiony podszedł bliżej i zobaczył, że wśród innych ryb mruga do niego mała flądra.
– Tygrysku, wypuść mnie proszę – poprosiła niespodziewanie flądra. – Dałam się złapać w sieć i mam trafić do chłodni. Chcę wrócić do morza, do mojego świata. Wypuść mnie, a spełnię twoje trzy życzenia.
Tygryskowi wydawało się, że śni. No bo jak to? Gadająca ryba? Ale żal mu się zrobiło małej fląderki, więc rozejrzawszy się dookoła czy nikt nie widzi, wziął rybkę ostrożnie w ręce i podszedł do nabrzeża. Najdelikatniej jak umiał wrzucił flądrę do wody.
– Dziękuję – pisnęła ponownie fląderka, gdy po chwili wypłynęła na powierzchnię. – Należy ci się nagroda. Powiedz mi teraz swoje życzenia. Obiecuję, że będą wkrótce spełnione.
– Chcę mieć taki tatuaż, jak ten marynarz – odpowiedział rezolutnie chłopiec. – Od dawna o takim marzę. No i żeby podczas naszych wczasów wydarzyło się coś naprawdę fascynującego!
– Dobrze, a trzecie życzenie?
– Hmmm – zastanowił się. – Nie mam jakichś wielkich pragnień. Moje trzecie życzenie oddaję tobie flądro. Zrób z nim co uznasz.
– Masz bardzo dobre serce – zauważyła fląderka. – To też będzie ci zapamiętane. Gdyby wszyscy byli tacy, jak ty… – westchnęła i znikła w otchłani.
– Synku, dlaczego tak się nachylasz nad wodą? To niebezpieczne – zapytał zaniepokojony tata, który akurat w tym momencie wyłonił się zza kutra.
– A nic takiego. Miałem spotkanie ze złotą rybką – roześmiał się Tygrysek.
– O tak, w porcie jest pełno takich – przytaknął tata, kompletnie nieświadom tego, co przed momentem się wydarzyło.
I poszli zwiedzać dalej nie spodziewając się, jak wiele fascynujących przygód czeka na nich w kolejnych dniach.
Ale to już temat na następną opowieść.
Autor: Dominik Szczap