– Moi kochani, już za kilka dni nadejdą święta wielkanocne – oświadczyła uroczyście pani wychowawczyni. – Chciałabym, żeby na następne spotkanie każde z was przygotowało własnoręcznie jakiś symbol związany z tradycją tych pięknych, wiosennych świąt. Waszymi pracami przystroimy klasę.
– Symbol świąt wielkanocnych? – zdziwił się Tygrysek słuchając wychowawczyni. – Jaki znowu symbol? Nie znam tego słowa. Chyba będę musiał zapytać taty.
Okazja nadarzyła się jeszcze tego samego dnia, gdy cała tygryskowa rodzinka wybrała się na popołudnowy spacer do parku.
– Tatusiu, o co chodzi z tym symbolem? Kompletnie nie rozumiem – pożalił się maluch.
– Hmm – zadumał się tata. – Widzisz tę zieloną trawę i słyszysz ptaszki na drzewach? To oznaka nadchodzącej wiosny. Wcześniej była zima, śnieg i zimno, teraz wszystko zaczyna się zielenić, a przyroda budzić do życia. I właśnie ta trawa, ptaki są symbolami wiosny. Inaczej mówiąc symbol to oznaczenie czegoś, za pomocą znaku lub przedmiotu. Na przykład symbolem świąt wielkanocnych jest malowanie jajek, zwanych pisankami…
– Hurrra! – wykrzyknął na cały głos Tygrysek. – Właśnie takie zadanie dostaliśmy od wychowawczyni: przygotować symbol świąt wielkanocnych. Dziękuje tatusiu, podsunąłeś mi świetny pomysł!
Po powrocie do domu zaczął działać. Najpierw zrobił malutkie dziurki w skorupkach jajek i usunął ich zawartość. Następnie gotowe wydmuszki osuszył i zabrał się za malowanie. Pisanki wyszły pięknie, były kolorowe i pełne fantazji. Widać było, że włożył w nie mnóstwo pracy. Dumny ze swojego dzieła maluch ruszył biegiem do salonu pochwalić się rodzinie. I nagle… nieszczęśliwie potknął się, wydmuszki wyleciały mu z rąk i upadły na podłogę.
– Ojej, co ja zrobiłem! – rozpłakał się patrząc na rozbite skorupki, które nijak nie przypominały pisanek. – I co teraz?
– Nie martw się – przytuliła syna mama. – Pójdziemy do parku i nazbieramy bazi. Zrobimy z nich prawdziwą palmę wielkanocną. To też symbol świąt.
Następnego dnia tygryskowa rodzina ponownie ruszyła do parku, jednak tym razem celem było zebranie gałązek wierzbowych z przytwierdzonymi do nich puchatymi pączkami. Chłopcu pączki skojarzyły się z malukimi kotkami, ponieważ były miłe w dotyku – zupełnie jak futerka zwierzątek. Wybór najpiękniejszych gałązek zabrał mnóstwo czasu, jednak gotowa wiązanka bazi w całości wyglądała naprawdę imponująco.
– Mój kochany, tylko pamiętaj, by włożyć je do wody, żeby nie zwiędły – upomniała mamusia.
Po powrocie z wyprawy do parku Tygrysek pozostał na podwórku grając w piłkę z najlepszym przyjacielem Jankiem. Gdy w końcu nadszedł wieczór, szybko zjadł kolację, umył ząbki i zmęczony wsunął się pod kołderkę… kompletnie zapominając, co o baziach mówiła mamusia.
Za oknem było jeszcze szaro, gdy Tygrysek obudził się z niepokojem. ”- Czyżbym o czymś zapomniał?” – zastanawiał się. Dziwne uczucie towarzyszyło mu przez cały poranek i nie chciało odpuścić. Zrezygnowany maluch sięgnął po paczuszkę chrupek kukurydzianych o smaku toffi. Wtem doznał olśnienia: ależ tak! Przecież wczoraj zapomniał włożyć do wody bazie z parku! Natychmiast pobiegł do garażu, gdzie pozostawił wiązankę. Leżała smutno w kącie, a jej puchate pączki ledwo trzymały się łodygi, jakby za moment miały odpaść. Wszystko wyglądało bardzo nieciekawie. Ta palma nie nadawała się do przystrojenia klasy.
– O nie, już drugi raz mnie to spotyka – jęknął Tygrysek. – Przez nieuwagę znowu coś zepsułem. Jak to naprawić?
Sięgnął po kolejną chrupkę i uważnie się jej przyjrzał. Wyglądała podobnie jak pączki na gałązce, tylko nie była tak miękka i puchata. A to znaczy, że… Oczywiście! Palmę wielkanocną można zrobić z chrupek! Pokrzepiony niezwykłym pomysłem natychmiast zabrał się do roboty. Potrzebował tylko kleju i… cierpliwości. Efekt był jednak imponujący, bo przyklejone do łodygi chrupki niecodziennie, świeżo, a w dodatku apetycznie. Maluch był z siebie bardzo dumny.
Nadszedł dzień, gdy dzieci przyniosły do klasy symbole świąteczne. Wśród nich było mnóstwo malowanych jajek oraz ulepionych z plasteliny zajączków, kurczaczków i baranków. Jednak palmy wielkanocnej nie miał nikt inny. W dodatku tak oryginalnej!
– Tygrysku, twoja praca jest piękna. Jak wpadłeś na taki pomysł? – zachwycały się koleżanki.
– Oj, to długa historia – roześmiał się maluch i opowiedział o rozbitych skorupkach jajek, zapomnianych baziach z parku i chrupkach kukurydzianych, które zawsze pomagają mu wpadać na doskonałe pomysły.
– Jeśli tak, to znaczy, że my również musimy jeść więcej chrupek, prawda dzieci? – zapytała wychowawczyni.
– Taaaaak! – odpowiedziała głośno cała klasa.
autor: Dominik Szczap