Tego ranka przedwiosenne słonko ciekawie zaglądało przez okno zwiastując dobry dzień. Tygrysek obudził się wypoczęty i wesoły. W takim stanie czuł się doskonale, mimo że ostatnie noce, naznaczone kłopotami z zaśnięciem, dały mu nieźle w kość. Na bezsenność nie pomagało ani liczenie owieczek, ani gwiazdek na niebie. Dopiero miękki głos dziadka, śpiewającego kołysankę do poduszki, przyniósł ukojenie.
– Zaraz, jak to dziadziuś śpiewał? – zastanawiał się w duchu Tygrysek. – Hmm, chyba było coś o marzeniach i księżycu…? To musiała być magiczna kołysanka, skoro tak szybko zasnąłem. Muszę dowiedzieć się o niej więcej – postanowił.
Tymczasem niespodziewanie ciepła, jak na tę porę roku, pogoda skłaniała do zabawy na świeżym powietrzu. Nasz mały bohater spędził więc cały dzień biegając i grając w piłkę. Ledwo dał się zawołać na obiad, by potem znów radować słoneczną aurą. Aż do zmierzchu. Gdy w końcu wrócił do domu okazało się, że mamusia i tatuś właśnie wybierają się do znajomych na wieczorne przyjęcie.
– Kochany mój, zostaniecie dziś z Alą pod opieką dziadka – oświadczyła mamusia. – Jestem pewna, że sobie poradzicie. Zjedzcie kolację i nie czekajcie na nasz powrót. Zobaczymy się rano.
Zapowiedź mamy o konieczności innego, niż zwykle spędzenia wieczoru, wcale nie zmartwiła Tygryska. Miał przecież plan: zamierzał porozmawiać z dziadkiem o piosence-kołysance, która tak mocno go zaciekawiła. Uwielbiał te rozmowy. Dziadziuś był bardzo mądry i zawsze miał wspaniałe opowieści na każdą okazję. Maluch sięgnął po paczuszkę wspaniałych pałeczek kukurydzianych o smaku mango i ruszył do kuchni. Zastał tam seniora, który właśnie karmił malutką siostrzyczkę Alę przed snem.
– Dziadku, skąd się biorą kołysanki? Co w nich jest takiego szczególnego? – zapytał rezolutnie.
– O, to bardzo ciekawy temat – ucieszył się dziadek sięgając do przeniesionej przez wnuka paczuszki ze smakołykami. – Kołysanki towarzyszyły ludziom od zawsze i są znane we wszystkich zakątkach świata. To takie piosenki, które śpiewane do poduszki mają szczególną moc, bo słuchając ich dzieci zasypiają.
– Tak jak ja wczoraj – zachichotał maluch.
– Kiedyś piosenki-kołysanki nie były zapisywane na papierze. Przekazywano je z pokolenia na pokolenie i tylko w formie śpiewanej – ciągnął opowieść senior. – Babcie śpiewały je wnukom, a potem wnuczęta, które zapamiętały treść, śpiewały je swoim dzieciom. Ja sam wiele razy zasypiałem przy kołysankach śpiewanych mi przez moją babcię, a twoją praprababcię. Niektóre z nich, mimo upływu lat, zostały mi w głowie, choć czas już zatarł słowa. Na szczęście są też nowe piosenki, równie piękne. Tak jak ta, jaką niedawno usłyszałem, a potem zaśpiewałem tobie.
– Oj tak dziadku! Naucz mnie jej, proszę! Też chcę znać jakąś kołysankę! – wykrzyknął Tygrysek.
Przez kolejne dwie godziny maluch uczył się na pamięć słów nowej piosenki zapamiętanej przez dziadka. Słowa nie były mocno skomplikowane, za to śpiewane po cichutku i uczuciem dawały rzeczywiście magiczny efekt. I było dokładnie tak, jak w dawnych czasach, gdy kołysanki przekazywano z pokolenia na pokolenie…
Intensywna nauka sprawiła, że zrobiło się późno i nadeszła pora udania się na spoczynek. Tygrysek umył ząbki, przebrał w piżamkę i powędrował do łóżka. Już miał się przytulić do poduszki, gdy naraz usłyszał cichy płacz… To płakała, niespodziewanie wybudzona, siostrzyczka Ala. Tygrysek zaniepokojony wybiegł z pokoju i zobaczył, że dziadek śpi smacznie na bujanym fotelu. Postanowił go nie budzić, tylko wypróbować to, czego niedawno się nauczył.
– Już cichutko, Alusiu. Coś ci zaśpiewam – wyszeptał.
…Zuzia zasnęła już, podusię tuli Krzyś
Smacznie śpi w domku Łucja, to samo robi Zdziś
Laleczka mruży oczka i smacznie chrapie miś
Dinozaur ziewa szeroko, patrząc na jedno oko
Wskoczyłem już w piżamkę
Wypiłem mleczka szklankę
Tulę swą przytulankę
Obudzę się z nią rankiem
A wszystkie grzeczne tygryski idą spać, idą spać
By siłę mieć na nowy dzień, i wypoczętym wstać, rano wstać…
Gdy skończył śpiewać zobaczył, że siostrzyczka słodko śpi.
– To naprawdę działa! Te kołysanki to prawdziwa magia – pomyślał przemykając na paluszkach do swojego pokoju. Był szczęśliwy, a zarazem bardzo zmęczony. Przykrył się kołderką i natychmiast odpłynął.
Autor: Dominik Szczap