W świecie dorosłych mówi się, że listopad jest malowany wieloma barwami jesieni. Niestety, akurat w tym roku kolorem dominującym listopada była szarość, która w parze z przenikliwym chłodem wprawiała Tygryska w stan przygnębienia. Pamięcią wciąż wracał do ciepłych dni lata, kiedy szkoda było siedzieć w domu. Teraz, niemal cały czas spędzał w swoim pokoju na czytaniu książek, oglądaniu telewizji i spaniu. Natomiast, gdy któreś z domowników pytało go o coś, odpowiadał mrukliwie. Nawet ze swoim najlepszym przyjacielem, Jankiem, spotykał się rzadziej. Niewielką pociechę przynosiły spacery po parku z rodzicami.
Podczas jednego z takich spacerów z mamusią stwierdził z frustracją w głosie:
– Nie znoszę jesieni. Jest brzydka i nie ma co robić. Zanudzę się na śmierć! Zimą chociaż można pójść na sanki, a teraz nawet nie wiadomo jak się ubierać, bo raz mi jest za gorąco, a raz za zimno. Prawie w ogóle nie ma słońca i za często pada deszcz – po czym kopnął patyk leżący na chodniku.
Mama usiadła na ławce, którą akurat mijali i gestem dłoni zaprosiła syna, żeby zrobił to samo. Gdy naburmuszony malec usiadł, mama wyciągnęła paczuszkę ulubionych chrupek. Przegryzka jak zawsze smakowała wyśmienicie.
– Rozumiem cię, mój kochany – westchnęła mamusia. – Też nie lubię tego chłodu i szarugi, nigdy nie lubiłam. Ale jesień potrafi być również piękna. Zauważyłeś, że liście na drzewach zmieniają kolor?
– Tak, są ładne – odparł niechętnie Tygrysek.
– No właśnie, to już coś. Na pogodę nic nie możemy poradzić, ale na nudę jak najbardziej tak.
– Czyli? – zaciekawił się chłopiec.
Mama uśmiechnęła się, po czym zebrała kilka liści i kasztanów leżących wokół ławki.
– Spójrz Tygrysku: każdy z tych liści jest inny. I nie mówię tylko o kolorach. Mają różne kształty i wielkości. To dlatego, że spadły z różnych gatunków drzew. Czy wiesz z jakich?
– Ten to liść dębu – wskazał palcem chłopiec. Kojarzył go, ponieważ podczas sierpniowej wyprawy na grzyby z tatą, gałąź z takim listowiem uderzyła go w twarz, kiedy nie patrzył przed siebie. – Pozostałych nie znam – dodał.
– W takim razie teraz jest świetna okazja, żeby je poznać. Możemy stworzyć zielnik. To będzie nasz atlas przyrody. A z kasztanów i zapałek można tworzyć różne figurki.
– Czemu nie – rzekł Tygrysek, wzruszając przy tym ramionami. W sumie było mu wszystko jedno.
– Chodź, będziesz się świetnie bawił, jestem tego pewna – skwitowała mama.
Przez następną godzinę oboje szukali unikalnych liści. Chodziło o to, żeby mieć po jednej ładnej sztuce z jak największej liczby gatunków. Oprócz tego, chowali do kieszeni każdego kasztana, jaki im się trafił po drodze. Wreszcie, zaopatrzeni w trofea, wrócili do domu. Tam, wspólnie przystąpili do tworzenia zielnika. Najpierw delikatnie umyli zebrane liście, a potem zabrali się do suszenia. Był to długi proces, ponieważ trzeba było ułożyć je między gazetami, przycisnąć ciężką książką, a potem, co kilka dni zmieniać gazety. Mimo to, chłopiec po raz pierwszy od dłuższego czasu czuł się podekscytowany.
Gdy liście dobrze już wyschły wklejali każdy listek do dużego zeszytu, starając się, by były ułożone estetycznie i zgodnie z kształtami. Pomiędzy liśćmi zostawili miejsce na opisywanie gatunku drzewa, z którego pochodziły oraz ciekawostek na ich temat. W międzyczasie z kasztanów i zapałek tworzyli również małe figurki. Tygryska tak wciągnęła nowa zabawa, że z entuzjazmem formował kasztanowe koniki i żołnierzy; nawet wymyślił im malutkie hełmy, korzystając z kolczastych łupin kasztanów. Fajnie było się nimi bawić i poczuć jak król dowodzący swoimi rycerzami. Co jakiś czas do głowy wpadały mu nowe pomysły na figurki i zabawy, w czym pomagały ulubione chrupki kukurydziane – dzięki nim już nieraz znalazł inspirację.
Od tej pory już przestał narzekać na jesień, chętniej wychodził z domu, a podczas spacerów skupiał się na poszukiwaniu kolejnych ciekawych liści do swojego zielnika. Dzięki nowemu hobby odkrył, że nawet w szare i deszczowe dni można znaleźć wiele radości, bawiąc się tworzeniem nowych rzeczy i odkrywając piękno natury wokół siebie.
Pewnego wieczora spojrzał na mamę znad swoich figurek i powiedział:
– Wiesz mamusiu, miałaś rację. Ten zielnik to świetna zabawa! A ile nowych rzeczy się dowiedziałem!
– Tak, cieszę się, że spędziliśmy ten czas razem. To będą już zawsze nasze wspólne wspomnienia – odparła mama i przytuliła czule Tygryska.
Autor: Olaf Szczap