Początkiem jesieni poranki i wieczory były już chłodne, lecz za dnia przyjemne ciepełko wciąż muskało skórę. Pewnego piątkowego popołudnia Tygrysek zauważył, że taty wciąż nie ma w domu, choć dawno już powinien wrócić. Wreszcie, gdy się ściemniło, malec usłyszał znajomy warkot silnika na podjeździe i wyszedł przywitać rodzica przed dom.
– Tatusiu, znów musisz dłużej pracować? – zagaił.
– Nie, synku. Byłem na grzybach – odparł z uśmiechem tata.
– Jak to na grzybach? Przecież grzyby to są w zupie na święta – zaciekawił się chłopiec.
W odpowiedzi tata podszedł do bagażnika auta, otworzył klapę i wyjął pokaźny koszyk, z którego wystawały brązowe kapelusiki na jasnych nóżkach.
– Wow! – wykrzyknął Tygrysek. Bardzo mu się podobały te dziwne, pachnące ziemią rośliny.
Nie kryjąc satysfakcji, tata wyciągnął drugi koszyk pełen swoich trofeów i rzekł z dumą:
– Owszem, doskonale smakują w wielu potrawach, ale nie biorą się ze sklepu. To są dary lasu. Są za darmo, choć trzeba się nieźle natrudzić, żeby je znaleźć. Takie chodzenie na grzyby nazywa się grzybobraniem i można powiedzieć, że to nasz sport narodowy. Już od dawnych czasów kolejne pokolenia szukają grzybów, bo to był zawsze ważny składnik pożywienia. Jeszcze nie tak dawno twój dziadek też lubił chodzić na grzyby, zresztą on mnie wszystkiego nauczył. Ale teraz już gorzej widzi, więc robi to rzadko.
– Hmm… – zamyślił się malec. – Chodzenie po lesie i wypatrywanie grzybów… To musi być coś bardzo nudnego.
– Dla niektórych pewnie tak. Ale możesz mi wierzyć, że to świetna rozrywka. Przebywasz w naturze, oddychasz czystym powietrzem i nie myślisz o codziennych troskach. A dodatkowo możesz przynieść do domu coś smacznego i mieć wielką satysfakcję.
– No dooobra – zgodził się chłopiec. – A zabierzesz mnie jutro?
– No pewnie! Zrobimy sobie męską wyprawę – ucieszył się tatuś i objął syna.
Następnego poranka Tygrysek wstał z łóżka pełen ekscytacji. Szybko zjadł śniadanie, umył ząbki, ubrał się i pobiegł do auta, przy którym czekał już tata. Po około godzinie drogi wjechali w gęsty las i stanęli na parkingu.
– Masz tu Tygrysku koszyk, kijek i kozik – taki mały tępy nożyk, którym oczyszcza się grzyby z ziemi przed włożeniem do koszyka. To ten sam, jaki dostałem od twojego dziadka na moim pierwszym grzybobraniu. A kijek służy do rozgarniania traw i mchów, żeby zobaczyć, czy czegoś pod nimi nie ma. Poza tym możesz się na nim wesprzeć.
Odkrywcy ruszyli między drzewa. Ledwo uszli kilka metrów, a malec wykrzyknął:
– Tato, znalazłem grzyba!
– Spokojnie, mój mały. Czas na kilka lekcji. Po pierwsze, w lesie nie wolno krzyczeć. W ten sposób płoszysz zwierzątka, które tu mają swój dom. Po drugie, pamiętaj, aby nie niszczyć roślin, na przykład bijąc je kijkiem. Po trzecie, nie każdy grzyb jest jadalny. Ten, którego znalazłeś, nazywa się muchomor i jest bardzo trujący. Łatwo go rozpoznać po tym czerwonym kapeluszu w białe kropki, na białej nóżce. Takich nie zbieramy, ale też nie niszczymy, bo są częścią przyrody.
Tygrysek zasmucił się.
– A skąd mam wiedzieć, które są dobre? To nie dla mnie – westchnął zrezygnowany.
– Nie martw się, jestem na to przygotowany – odparł rodzic, po czym wyjął z koszyka paczuszkę pysznych chrupek kukurydzianych i niewielką książkę. Po spałaszowaniu przekąski tata kontynuował: – Ta książeczka to atlas grzybów. Są tutaj kolorowe zdjęcia i opisy najczęściej występujących w naszym kraju gatunków. Kiedyś będziesz ją znał na pamięć, ale póki co, każdy okaz sprawdzaj. Patrz na wielkość, kształt i kolor grzyba. Nawet jeśli znajdziesz grzyba jadalnego, ale będzie malutki, niewyrośnięty, zostaw go na miejscu. Niech jeszcze podrośnie.
Wznowiwszy wędrówkę, chłopiec trzymał się blisko taty, ale już nie prosił o pomoc, bo chciał sam zdobyć trofea. Co jakiś czas trafiał na grzybka, którego od razu sprawdzał w atlasie. Jeśli był jadalny, nieuszkodzony i wyrośnięty, wyciągał go delikatnie z ziemi, chwytając za końcówkę nóżki i ostrożnie czyścił z ziemi podarowanym nożykiem. Wszystkie inne okazy Tygrysek zostawiał w spokoju.
Efekt był taki, że po kilku godzinach ojciec i syn mieli pełne koszyki. Dumni z siebie wrócili do auta. W drodze powrotnej chłopiec zagaił:
– Wiesz tatusiu, to zbieranie grzybów to jednak jest fajne zajęcie.
– Prawda? A jaką ma człowiek satysfakcję ze znaleziska. Teraz najlepsze: to było specjalne miejsce, gdzie od pokoleń przyjeżdża nasza rodzina. Bo każdy grzybiarz ma takie miejsce, które jest jego największą tajemnicą. Teraz ty też masz swoją tajemnicę.
– Ale super! – podekscytował się jeszcze bardziej Tygrysek.
– Jestem z ciebie dumny, kochany. Przejrzałem twój koszyk. Są w nim same dorodne okazy. Masz do tego talent. Zachowywałeś się też bardzo odpowiedzialnie w lesie. Będzie z ciebie grzybiarz. Poza tym, po takiej dawce świeżego powietrza, będziesz spał jak nigdy – stwierdził z pewnością w głosie tata.
– To kiedy znowu jedziemy? – zapytał Tygrysek, po czym obaj serdecznie się roześmiali.
Autor: Olaf Szczap