Wiosna zbliżała się wielkimi krokami. Białe kwiaty przebiśniegów coraz gęściej ścieliły polany, zagajniki i lasy. Przenikliwe chłody minęły, dni były już coraz dłuższe i bardziej słoneczne, a ludzie wydawali się szczęśliwsi. Tygrysek uwielbiał zimę, ale cieszył się na myśl o długich zabawach na świeżym powietrzu, już bez zziębniętych dłoni i stóp.

W tym przedwiosennym czasie często wybierał się na spacery ze swoim najlepszym przyjacielem. Pewnego dnia, podczas zwyczajowej przechadzki, mijali grupki starszych osób i mimowolnie słyszeli fragmenty ich rozmów. W każdej przewijało się słowo „marzanna”. Nasz mały bohater był tym bardzo zaintrygowany. Wreszcie nie wytrzymał:
– Wiesz może co to jest ta ”marzanna”, o której wszyscy mówią? Ostatni raz widziałem ludzi tak przejętych przed Bożym Narodzeniem.
– Nie wiem, też się nad tym zastanawiam… – odparł Janek. A po dłuższej chwili dodał niepewnie – To chyba imię. Może jakaś gwiazda o imieniu Marzanna przyjeżdża do naszego miasta?
– Może tak… Ale żeby wszyscy o tym mówili?
Janek nie odpowiedział na to. Wzruszył jedynie ramionami, po czym machnął ręką, zapraszając przyjaciela do dalszego spaceru. Byli akurat koło sklepiku na swoim osiedlu, kiedy Tygrysek zaproponował:
– Przekąsiłbym coś. I mam parę złotych w kieszeni. Może wstąpimy po chrupki? Mam ochotę na jagodowe.
– Pewnie! Ja wezmę truskawkowe! – odparł radośnie Janek.
Chłopcy weszli do sklepu i wybrali duże paczki swoich ulubionych przekąsek. Przy kasie Tygrysek zauważył coś niezwykłego: małe lalki porozkładane na półkach. Były jednak dziwne, bo nie takie jakimi bawią się dziewczynki. Jakieś brzydkie, wykonane z patyków i szmat. Maluch, który znał ten sklepik doskonale, ponieważ zawsze kupował w nim chrupki, nigdy czegoś takiego nie widział. Postanowił zapytać sprzedawczynię co to jest.

– To są miniaturki marzanny, chłopczyku.
Malcy byli zdumieni. Po wyjściu ze sklepu obaj mieli w głowach to samo pytanie. Pierwszy wypowiedział je Janek.
– Czyli to jest to, o tym wszyscy mówili? Phi, czym tu się ekscytować?
– Dziwne… Chodźmy do mojego dziadziusia i zapytajmy. Musi być jakieś wyjaśnienie. Kompletnie tego nie rozumiem.
Dziadek Tygryska jak zwykle o tej porze pracował w swoim składziku z narzędziami. Bardzo ucieszył się z wizyty niespodziewanych gości.
– Cześć chłopcy, jak minął wam dzień?
Przyjaciele opowiedzieli o zasłyszanych rozmowach i dziwnych lalkach w sklepiku. Dziadziuś słuchał uważnie, po czym rzekł:
– Przyszedł czas, abyście poznali trochę najdawniejszej historii i tradycji. Ponad tysiąc lat temu nasi przodkowie wyznawali inną wiarę. Było wielu bogów i bogiń, a jedną z nich była właśnie Marzanna, choć to tylko jedno z jej imion.
– Ojej! Naprawdę? – zapytał Janek
– Tak. Między innymi nazywano ją też Moreną lub Śmiertką. Była boginią zimy, śmierci i odrodzenia. Aby zima odeszła, należało przygotować kukłę symbolizującą boginię i utopić ją w rzece. Wtedy przychodził Jaryło – bóg wiosny i dzięki temu przyroda odradzała się. Kukła była robiona ze słomy oraz szmat, a dodatkowo przyozdabiano ją koralami. Nasi przodkowie traktowali ten obyczaj bardzo poważnie. Choć minęło wiele stuleci tradycja wciąż jest żywa, lecz dziś już tylko w formie zabawy.
– To świetna historia! A kiedy dokładnie obchodzimy ten obyczaj? – dopytał coraz bardziej zaciekawiony Tygrysek.
– W pierwszy dzień wiosny, dwudziestego pierwszego marca. To już za parę dni. W niektórych miastach organizowane są specjalne pochody mieszkańców. Wszyscy maszerują ulicami do pobliskiej rzeki. Każdy może przynieść własną Marzannę i ją utopić. A potem jest jarmark z atrakcjami. W naszym mieście też będzie taki pochód.
– Dziadku, a może robimy własną kukłę?
– Właściwie, to właśnie miałem zacząć ją robić. Pomożecie mi?
– Oczywiście! – wykrzyknęli zgodnie malcy.

Przygotowali pokaźną kukłę, a kiedy nadszedł wielki dzień, wspólnie wzięli udział w pochodzie. Słoneczko przyjemnie przygrzewało i chłopcy mieli wrażenie, że biorą udział w czymś bardzo ważnym. Chętnych, by kultywować starą tradycję było mnóstwo. Po uroczystym utopieniu Marzanny poszli na jarmark, gdzie posłuchali koncertu zespołu ludowego, wypili ciepłą herbatę i przekąsili pyszne chrupki. Gdy tak sobie siedzieli, Tygrysek zapytał dziadka:
– Jest więcej takich tradycji?
– Oczywiście, mój kochany, jest ich mnóstwo. Niektóre z nich będziemy obchodzić już całkiem niedługo, na Wielkanoc. Z chęcią wam o nich opowiem. Widzicie, tradycje są niezwykle ważne, bo to element naszej historii i kultury. To coś, co nas łączy, z czego możemy być dumni i nie należy o tym zapominać. Kiedyś wy przekażecie je kolejnemu pokoleniu. Jesteście mądrymi i spostrzegawczymi chłopcami. Bardzo się cieszę, że chcecie pogłębiać swoją wiedzę.
Autor: Olaf Szczap