Tygrysek łapie ostatnie chwile zimy

Na początku marca temperatura za oknem wzrosła na tyle, że można było wciągnąć z szafy lżejsze kurtki, zaś po śniegu zostały tylko wspomnienia. Zresztą, białego puchu, tak lubianego przez dzieci, było tego roku jak na lekarstwo. Wszędzie panowała za to przygnębiająca szaruga.

Tygrysek nie znosił tego przejściowego czasu. Tęsknił za pięknym, zimowym krajobrazem. Tym bardziej więc ucieszył się, gdy pewnego dnia tatuś zaproponował krótki, rodzinny wyjazd w góry, gdzie jeszcze sporo śniegu leżało. Była to doskonała okazja do odpoczynku, pojeżdżenia na nartach, no i pożegnania z zimą.

Maluch był bardzo podekscytowany zbliżającym się wyjazdem. Wcześniej tylko raz miał okazję pojeździć na nartach i szło mu doskonale. Tego samego dnia, gdy usłyszał radosne nowiny spotkał się z Jankiem i opowiedział o planach rodzinnej wyprawy. Przyjaciel słuchał uważnie, ale na koniec powiedział coś niespodziewanego:

Serio? Chcesz jeździć na nartach? To jest dobre dla naszych rodziców. Spróbuj snowboardu, to jest dopiero zabawa – po czym włączył w komórce filmy, pokazujące jakież to ewolucje wyczyniają profesjonaliści snowboardu. Tygrysek był pod wielkim wrażeniem tego co zobaczył. Postanowił pójść za radą przyjaciela, zwłaszcza że rodzice nie mieli nic przeciwko.

W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Po dotarciu na miejsce, nasz mały bohater poszedł z rodzicami do wypożyczalni sprzętu, gdzie dobrano mu odpowiednią deskę. Pozostało tylko ruszyć na stok i…zjechać. Szybko jednak okazało się, że to dużo trudniejsze, niż myślał. Miał usztywnione obie nogi i musiał mocno balansować ciałem, żeby nie upaść, a co dopiero jeździć! Kiedy w końcu udawało się ruszyć, szybko upadał na ziemię. Po kilku próbach frustracja narosła na tyle, że wypiął buty i oświadczył rodzicom:

Głupia deska, jak można na tym jeździć? Ja nie będę, wolę narty!

Tygrysku, sam chciałeś jeździć na snowboardzie – odparła spokojnie mamusia. – Chcesz się poddać po kilku nieudanych próbach?

Tak! Ja chcę narty.

Dobrze, niech tak będzie.

Cała trójka wróciła do wypożyczalni, gdzie wymienili deskę na narty. Mamusia również wypożyczyła narty, zaś tatuś – ku zdziwieniu chłopca – snowboard.

– Ojej, tatusiu, naprawdę będziesz na tym jeździł? – zapytał malec.

Tak, chcę spróbować – powiedział z uśmiechem tata.

Przez kolejne godziny mama z synem jeździli po stoku bawiąc się w najlepsze, zaś tata powoli zapoznawał się z deską. Na początku też przewracał się, ale po jakimś czasie opanował sztukę zjazdu. Tygrysek nie zwracał na to uwagi. Na nartach szło mu świetnie i po każdym zjeździe śmiał się radośnie. Wreszcie na szczycie stoku zameldował się tata. Poczekał, aż malec zjedzie, po czym wpiął deskę i ruszył w dół. Maluch z niedowierzaniem patrzył jak tata szusuje po stoku z pewnością ruchów i gracją. Widać było, że ma przy tym mnóstwo frajdy.

Ale jak to zrobiłeś? – jęknął Tygrysek z zazdrością, prawie płacząc. Nie rozumiał jak to się stało, że w tak krótkim czasie tatuś nauczył się tak dobrze jeździć.

Tata przyklęknął na jedno kolano, spojrzał synowi w oczy i powiedział:

Widzisz, synku… Ja też nigdy nie jeździłem na snowboardzie. A jednak, w ciągu jednego popołudnia, złapałem podstawy. Nie było lekko, ale się udało. Bo najważniejsze, to być wytrwałym w postanowieniach i dążyć do celu, bez względu na trudności. Upadniesz raz, drugi, dziesiąty, ale w końcu się uda. To ważna lekcja życiowa, bo dotyczy w zasadzie każdej dziedziny. Rozumiesz? Jeżeli dałbyś sobie wystarczająco dużo czasu, jeździłbyś teraz lepiej niż ja.

Słowa taty bardzo poruszyły Tygryska. Powróciwszy do hotelu otworzył paczuszkę chrupek kukurydzianych i zaczął intensywnie myśleć. W końcu obiecał sobie, że nazajutrz spróbuje snowboardu jeszcze raz. I rzeczywiście, zaraz po śniadaniu ruszył, by ćwiczyć. Początkowe upadki były bolesne, jednak satysfakcja z postępów szybko wynagrodziła trud. Późnym popołudniem, Tygrysek już przewyższył umiejętnościami tatę i innych snowboardzistów. Rodzice musieli go długo namawiać, żeby zszedł ze stoku i wrócił do hotelu.

Wieczorem, po kolacji, tata zabrał syna na długi spacer. Mieli do porozmawiania. Jak prawdziwi mężczyźni.

– Wiesz Tygrysku – zaczął tatuś – bardzo nam dzisiaj zaimponowałeś. Pokazałeś, co to znaczy być wytrwałym. Tak właśnie należy postępować w życiu. Niezależnie od przeciwności losu. Jestem z ciebie dumny.

– To ty tato pokazałeś mi, że jednak warto się starać – odpowiedział Tygrysek. – Dzięki temu czuję się jak zwycięzca. I wiem, że mogę osiągnąć wszystko.

Autor: Olaf Szczap

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: Bajki