Ta wycieczka była zapowiadana od dawna. Cała klasa miała zwiedzać starą kopalnię. Tygrysek, który uwielbiał przygody, cieszył się, że będzie mógł wreszcie obejrzeć miejsce pod ziemią, gdzie dawno temu kopano węgiel. Z książek i encyklopedii wiedział już, że węgiel, to takie czarne bryły, które od wieków służyły ludziom do palenia w piecach. Wiedział też, że pracujący w kopalniach nazywali się górnikami oraz to, że ich praca była bardzo niebezpieczna.
Po dotarciu na miejsce wszyscy uczestnicy wycieczki otrzymali specjalne kaski chroniące głowy oraz niewielkie lampki, które miały im pomagać oświetlać drogę. Pan przewodnik uprzedził też, żeby nie oddalać się od grupy, bo w ciemnych kopalnianych korytarzach łatwo się zgubić.
Dla Tygryska wszystko było fascynujące. Nie mógł się napatrzeć na ściany, gdzie zostały resztki węgla, na małe wagoniki, którymi wywożono go na powierzchnie, no i na stare narzędzia górnicze. Najbardziej podobał mu się kilof służący do odłupywania kęsów węgla.
Zatrzymując się co chwilę i przyglądając z uwagą każdemu szczegółowi, ani się nie obejrzał, jak cała grupa zniknęła gdzieś z przodu.
– Ojej – powiedział do siebie – chyba zostałem sam. Co teraz będzie?
Rozejrzał się dookoła. Wszędzie było ciemno i cicho. Tygrysek przestraszył się nie na żarty. Nagle w oddali korytarza zobaczył małe światełko, które szybko zbliżało się w jego kierunku. Wkrótce dostrzegł dziwną postać: niewielkiego wzrostu, z ogromna białą brodą i długimi włosami wystającymi spod czapki. Postać dźwigała dużą świecę, którą oświetlała sobie drogę.
– Kim jesteś? – zapytał niepewnie Tygrysek.
– Turystą, jak i ty – odpowiedział brodaty nieznajomy. – Pewnie się zgubiłeś, co? – zapytał.
– Chyba tak – przytaknął zmartwiony maluch. – Byłem tak ciekaw wszystkich eksponatów, że się zagapiłem i moja grupa poszła dalej. A ja tutaj zostałem.
– Nie martw się – odpowiedziała postać wesoło. – Odnajdziemy ich. Ale wiesz co? Jestem głodny. Nie masz czegoś do jedzenia?
– Ależ tak! – ucieszył się Tygrysek i wyciągnął z plecaczka paczuszkę ulubionych chrupek kukurydzianych. – Proszę, weź wszystkie. Są naprawdę pyszne – zachęcił, choć sam miał ochotę nieco posilić się. Nieznajomy zaczął z zapałem chrupać przekąski, mrucząc pod nosem z zadowoleniem. Wydał się Tygryskowi zabawny i sympatyczny. Po chwili opakowanie po chrupkach było puste.
– Daj, schowam je do plecaka. Tutaj nie wolno wyrzucać odpadków. – poprosił rezolutnie maluch.
– Tak, masz rację. Dziękuję ci. Teraz możemy szukać twojej grupy – zdecydowała brodata postać.
Ruszyli przed siebie ciemnym korytarzem. Gdy doszli do rozwidlenia, nieznajomy z wielką pewnością siebie wskazał dalszy kierunek marszu. Tygrysek przestał się obawiać. Pomyślał, że jego towarzysz doskonale zna kopalnię i widać było, że czuje się tutaj doskonale.
Nie minęło dużo czasu, gdy w oddali pojawiły się światełka latarek oraz radosne dziecięce głosy. Tak, to byli koledzy Tygryska. Z pomocą nieznajomego udało się ich odnaleźć.
– Tutaj nasze drogi rozchodzą się – powiedziała przyjaźnie, choć stanowczo brodata postać. – Dołącz do swojej grupy. Ja muszę iść w drugą stronę. Masz dobre serce, nakarmiłeś mnie. Chrupki były pyszne. No i widzę, że jesteś dobrze wychowany – nie śmiecisz, jak wielu turystów. Dajesz innym przykład. Brawo.
Tygrysek pożegnał się ze swoim przewodnikiem i posłusznie ruszył do kolegów. Na koniec obejrzał się jeszcze, ale ciemny korytarz był już pusty. Postać zniknęła.
I wtedy usłyszał głos pana przewodnika: ,,…dawni górnicy wierzyli, że są chronieni przez dobrego duszka. Nazywali go Skarbnikiem, bo strzegł naturalnych zasobów ziemi. Skarbnik był przyjazny wobec pracujących tutaj ludzi – pomagał im i wyprowadzał z niebezpieczeństwa. Najczęściej ukazywał się pd postacią małego, brodatego człowieczka ze świecą, albo kagankiem w ręku. Do dzisiaj Skarbnik cieszy się szacunkiem górników, a jego legenda jest ciągle żywa.”
”A więc spotkałem prawdziwego duszka kopalni” – domyślił się maluch. ”I kto by pomyślał, że posmakują mu moje chrupki. A to ci historia!”.
Dominik Szczap