Tygrysek i jego zwierzątko

Tygrysek od dawna marzył o zwierzaku w domu. Był już duży i pluszowe misie zwyczajnie przestały mu wystarczać. Chciał mieć prawdziwego pieska, takiego, do którego będzie można się przytulić, gdy jest smutno, karmić, gdy będzie głodny i wyjść na spacer, kiedy na podwórku zabraknie kolegów. Ale przede wszystkim będzie jego przyjacielem.

Niestety, to marzenie jakoś nie chciało się spełnić. Choć Tygrysek wspominał wielokrotnie o nim mamie i tacie, prosząc, by rodzice kupili pieska, oni konsekwentnie odmawiali. Przekonywali, że posiadanie zwierzaka to ogromna odpowiedzialność, i że to jest trudna decyzja. Tygrysek oczywiście wszystko rozumiał, ale było mu trochę przykro. Tym bardziej, że w domach innych kolegów były jakieś zwierzątka.

Pewnego dnia do szkoły zawitała pani Lukrecja z pobliskiego schroniska. Opowiedziała o kotach, psach, świnkach morskich i wielu innych czworonogach, które prawie codziennie są oddawane przez nieodpowiedzialnych ludzi. Mieszkają tam biedne, smutne, czekające na nowych właścicieli.

– Pamiętajcie, że zwierzątko w domu to bardzo poważna sprawa – mówiła pani Lukrecja. – Piesek czy kotek, którego przygarniemy staje się częścią rodziny. Jest z nami na dobre i na złe. Niestety, bardzo często zdarza się, że ktoś przywozi nam zwierzaki, wcześniej wyrzucone z domu, albo potrącone przez samochód. Są nieszczęśliwe i cierpią. Ale u nas zawsze dostają dużo serca i miłości.

Opowieść pani Lukrecji zrobiła na Tygrysku tak ogromne wrażenie, że całą drogę ze szkoły do domu myślał tylko o schronisku i jego mieszkańcach. Po obiedzie sięgnął po ulubione chrupki kukurydziane i… wpadł mu do głowy fantastyczny pomysł: przecież może pomóc tym wszystkim biednym zwierzakom! Wystarczy, że zawiezie im trochę jedzenia! Odkładał wprawdzie pieniądze z kieszonkowego na nową komórkę, ale co tam, komórka może poczekać! To jest znacznie ważniejsze!

Tygrysek sięgnął na biurko do stojącej tam pokaźnych rozmiarów świnki-skarbonki, gdzie chował pieniądze. Postanowił, że na schronisko przeznaczy wszystkie oszczędności. Swoim pomysłem podzielił się z tatą, który natychmiast zdecydował, że pomoże w zakupach. Wspólnie udali się do sklepu zoologicznego kupując kilka dużych paczek karmy dla zwierząt, po czym pojechali do schroniska.

Długo by opowiadać, jak bardzo pani Lukrecja i inni opiekunowie zwierząt byli zachwyceni i dziękowali za ten wspaniały dar. Tygrysek dopiero teraz tak naprawdę pojął czego dokonał.

– Masz naprawdę wielkie, wielkie serce – przytulał syna tata. – Jestem z ciebie bardzo dumny. Niewielu twoich kolegów zdecydowałoby się oddać swoje oszczędności, by pomagać innym.

Następnego dnia, na specjalnym apelu szkolnym pan dyrektor pochwalił Tygryska przy wszystkich uczniach i… wręczył mu niewielki upominek – dar ze schroniska. Był to nowiutki, lśniący telefon. Dokładnie taki, na jaki Tygrysek odkładał kieszonkowe do skarbonki. Tego się kompletnie nie spodziewał. Jednak jeszcze większa niespodzianka czekała na niego po powrocie ze szkoły.

– Zajrzyj do swojego pokoju, ktoś tam na ciebie czeka – uśmiechnęła się pod nosem mamusia.

W pokoju Tygryska, na dywanie siedziała mała kotka. Miała szare  futerko i piękne ciemne oczy.

– Ma na imię Yoko. Źli ludzie kiedyś ją porzucili, ale widząc, że przejmujesz się losem zwierząt i chcesz pomagać innym, postanowiliśmy z mamą zabrać ją ze schroniska. Mam nadzieję, że będziecie przyjaciółmi – powiedział uroczyście tata.

– Tatusiu, dziękuję! Spełniło się moje największe marzenie. Obiecuję, że będę opiekował się Yoko najlepiej jak potrafię! – wykrzyknął z radością Tygrysek.

A wieczorem, gdy zmęczony wszystkimi wydarzeniami położył się spać, w ciemności usłyszał ciche mruczenie przy łóżku. Zrozumiał, że to jego nowa przyjaciółka.

– „Pamiętaj, by każdego dnia zrobić choćby jeden dobry uczynek” – wymruczała Yoko.

Autor: Dominik Szczap