Nadeszło gorące lato. Tygrysek w końcu nie musiał chodzić do szkoły i wyjechał na wakacje do dziadków na wieś. Dziadkowie mieszkali w pięknej okolicy, a ich dom sąsiadował z bujnym, zielonym lasem i mnóstwem kolorowych łąk. Cudownie było przechadzać się polnymi dróżkami, zwłaszcza pomiędzy polami, na których powoli dojrzewało zboże.
Pewnego razu buszując po kuchni w poszukiwaniu ulubionych kukurydzianych chrupek, Tygrysek odkrył w kredensie dziwny słoik z żółtym, kleistym płynem.
– Co to jest, dziadku? – zapytał malec.– To jest miód – odpowiedział dziadziuś. – Powstaje z nektaru produkowanego przez pszczółki. Tu, niedaleko jest kilka domków, gdzie mieszkają, które nazywamy ulami. Pszczoły to maleńkie i bardzo pracowite stworzenia. Dzięki nim mamy nie tylko miód, ale też mnóstwo pożytecznych przedmiotów – na przykład świece, kosmetyki lub opakowania.
Zaciekawiony Tygrysek postanowił natychmiast odwiedzić pszczółki w ich domkach. Gdy dotarł na miejsce położone na skraju wsi, zobaczył kilka uli, wokół których niespokojnie krążyły pszczoły. Od razu widać było, że dzieje się coś złego.
– Hej, dlaczego się tak dziwnie zachowujecie? – zapytał.
– Jesteśmy bardzo chore – odpowiedziała, kaszląc, jedna z pszczółek słabym głosem. – Zatrułyśmy się dymem. To ludzie palą w swoich domach różnymi odpadkami. Są bardzo szkodliwe.
– Jakimi odpadkami? – zainteresował się Tygrysek?
– Oj, rozmaitymi: ludzie wrzucają do pieców stare folie, opony, plastik. To nas truje. A przecież jak będziemy chorowały, to nie będziemy mogły produkować nektaru i w końcu zginiemy – załkały pszczółki.
„Biedne! Jak im pomóc?” – zaczął się zastanawiać Tygrysek. Było mu bardzo żal tych maleńkich, żółtych stworzeń, które zamiast uganiać się wesoło za nektarem, tylko smutno bzyczały. Z plecaka wyciągnął kilka kukurydzianych pałeczek zabieranych na wszystkie wycieczki. Chrupiąc je, nagle wpadł na doskonały pomysł.
– Już wiem! – zakrzyknął. – Poczekajcie, niedługo wrócę! Uratuję was!- i pobiegł do dziadków.
Gdy dotarł na miejsce, opowiedział im całą historię. Nie było czasu do stracenia: aby uratować pszczółki trzeba przenieść ule w inne miejsce. Najlepiej blisko domu dziadków, a przy okazji powiedzieć innym mieszkańcom wsi, żeby koniecznie przestali palić śmieci w swoich piecach.
Dziadek był zachwycony pomysłem Tygryska. Natychmiast zaczęli działać. Jeszcze tego samego dnia wszystkie ule stanęły w nowym miejscu – osłonięte od wiatru i blisko lasu. Przy okazji wyjaśniono sąsiadom jak wielką krzywdę wyrządzają pszczółkom i sobie samym, bo dym z plastikowych odpadów jest trujący dla wszystkich. Zawstydzeni gospodarze obiecali, że nie będą już wrzucać plastiku i starych folii do pieców.
Minęło kilka dni. Tygrysek codziennie odwiedzał ule, by sprawdzić jak czują się jego nowe przyjaciółki. Te, z dnia na dzień, miały się coraz lepiej. Po tygodniu całkowicie wyzdrowiały i znowu zaczęły wesoło bzyczeć, zbierając pyłek z kwiatów, tak niezbędny do produkcji miodu. Sąsiedzi dziadków przestali palić w piecach trującymi odpadkami. Powietrze stało się czyste , a na wieś powróciła radość i dobry nastrój.
– Miałeś doskonały pomysł, Tygrysku – pochwaliła babcia wnuczka, szykując kanapki na kolejną wakacyjną wyprawę. – Uratowałeś nie tylko pszczółki, ale nauczyłeś wiele osób czego nie należy robić. Wszyscy musimy dbać o nasze otoczenie!
Tym razem babcia zapakowała kanapki nie w zwykłą folię, tylko w specjalne osłonki zwane woskowijkami. Tygrysek wcale się nie dziwił, bo już wiedział, że powstają one z wosku pszczelego. Są przyjazne dla środowiska, czyli ekologiczne. Przypomniał sobie, że przecież opowiadał mu o tym dziadek, gdy pierwszy raz rozmawiali o miodzie.
– Tak mój mały. Bez pszczółek świat byłby bardzo ubogi i smutny – zakończyła babcia.
Autor: Dominik Szczap